Zatytułowałem tę pierwszą część swoich wspomnień z tegorocznego wyjazdu wakacyjnego z Janickimi, naszymi przyjaciółmi z Płocka, "Nowa przygoda: Bałkany", ale nie do końca jest to tytuł precyzyjny. Nie zwiedziliśmy całych Bałkanów, to po pierwsze, a z drugiej strony spędziliśmy kilka dni na Węgrzech, których do Bałkanów przypisać się nie da. Niektórzy odmówią tej nazwy również Rumunii, no bo przecież nie leży na Półwyspie Bałkańskim, ale w tym przypadku wielu się jednak zgodzi, że kulturowo Rumunia należy do tego samego kręgu, co południowi Słowianie czy Grecy. Jak zwykle w takich kwestiach znajdą się tacy, którzy będą toczyć spory długie a jałowe, bo nomenklatura jest sprawą często umowną, a tam gdzie chodzi o kulturę, a nawet język, niewiele da się określić z matematyczną precyzją.
Tak czy inaczej, kraje bałkańskie, a konkretnie Serbia oraz Bośnia i Hercegowina były naszymi najdalszymi punktami docelowymi, zaś po drodze zwiedzaliśmy miejsca, gdzie jeszcze nie byliśmy, albo jeśli nawet już kiedyś do nich trafiliśmy, to teraz poznaliśmy jakieś inne ich aspekty. Na przykład sześć i pięć lat temu dotarliśmy do całkiem sporej liczby miast Rumunii, ale nigdy nie trafiliśmy do Timisoary, którą postanowiliśmy wreszcie zobaczyć. Byliśmy wcześniej w Tokaju i Budapeszcie, ale nie zwiedzaliśmy okolic tego pierwszego. Terenem całkowicie nowym dla nas była Serbia i wiele miejsc w Bośni i Hercegowinie. Co prawda byliśmy w 2019 roku w Mostarze z naszymi dziećmi (ale bez Joli i Jarka), ale był to wtedy bardzo krótki kilkugodzinny wypad z naszej kwatery w chorwackiej Podacy.
Naszymi "wielkimi odkryciami" stał się Belgrad i Sarajewo. Wielką radość jednak sprawił nam pobyt w niewielkiej, ale jakże urokliwej Suboticy. Nigdy nie ukrywałem, że naszą wielką inspiracją są podróże pana Roberta Makłowicza, i tak też było tym razem, ale również inni youtuberzy odegrali sporą rolę w opracowywaniu naszej tegorocznej trasy (i jadłospisu), z których najważniejszym okazał się Miloš Nedeljkov, serbski twórca internetowy znany również pod pseudonimem Balkandad. To dzięki jego rolce postanowiliśmy zahaczyć o Suboticę.
W drodze powrotnej spędziliśmy dwa pełne dni w Budapeszcie, gdzie już bardziej odpoczywaliśmy, niż intensywnie zwiedzaliśmy, ale zrealizowaliśmy najważniejszy z punktów naszej tam bytności, mianowicie spędziliśmy kilka godzin w termach Gellerta, czyli kolejnego (po termach Sechenyiego, gdzie wcześniej już byliśmy) zespołu basenów kąpielowych umieszczonych w pełnym przepychu zabytkowym budynku.
O wszystkich tych terenach uczyliśmy się na studiach, ale ponieważ jako nauczyciele nie omawiamy z uczniami historii tych terenów zbyt dokładnie (oprócz może wojen z osmańską Turcją i oczywiście wybuchem I wojny światowej), ogromna część tej wiedzy, jako nieutrwalanej, niestety z głów nam wywietrzała. Ja przy tym od lat nawet nie uczę historii, więc tym bardziej wiedza o Bałkanach wymagała uzupełnienia. Bo też nie oszukujmy się -- ten tygiel kulturowy, religijny i językowy historię ma zagmatwaną, tragiczną i niełatwą do ogarnięcia pamięcią. Odwiedzając kolejne miasta i ich ulice dokształcaliśmy się więc na bieżąco, przy okazji wzmacniając ten ogólny szkielet, jakim są ramy historii powszechnej.
Dla mnie osobiście dodatkowym bodźcem była możliwość odwiedzenia miejsc znanych z filmów (przede wszystkim Emira Kusturicy, którego wyborów politycznych absolutnie nie pochwalam, ale którego nadal uważam za doskonałego reżysera). A jak filmy o dawnej Jugosławii, to też m.in. bośniackie pieśni. Ci, którzy mnie znają, albo czytają ten blog, wiedzą, że jestem "brany na muzykę", więc każda okazja obcowania z wytworami serbskiej lub bośniackiej ludowej kultury muzycznej, była dla mnie ogromnym przeżyciem.
O tym wszystkim postaram się Wam opowiedzieć w kolejnych wpisach. Ponieważ pełnią one m.in. rolę terapeutyczną, tzn. wśród codziennych obowiązków wspominanie wakacji daje mi dużo radości, publikowanie kolejnych odcinków zajmie mi pewnie sporo czasu. Postaram się jednak umieszczać co najmniej jeden wpis tygodniowo. Zatem zapraszam do lektury i dzielenia się uwagami!



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz