wtorek, 20 września 2022

Ferrara (sobota, 30 lipca 2022), część II

W środkowym średniowieczu, kiedy Ferrara, podobnie jak szereg innych północnowłoskich centrów, była komuną/gminą miejską, czyli jej ustrój był rodzajem republiki, na czele której stała rada 12 mędrców (savi), pod przewodnictwem Giudice dei Savi. Rada wyłaniała magistrat, czyli coś w rodzaju rządu, czyli władzy wykonawczej odpowiedzialnej za poszczególne aspekty życia gospodarczego, społecznego i politycznego. Oprócz tego istniała władza zwierzchnia konsulów, których z czasem zastąpił podesta, który to urząd ustanowił cesarz Fryderyk Barbarossa. Podestą mógł być człowiek spoza miasta, a jego urząd trwał tylko jeden rok. Dlatego hrabia Azzo VI d'Este był czterokrotnie podestą Ferrary, ale z konieczności z przerwami. Od połowy XIII wieku miasto dostaje się już na dłużej pod kontrolę wojowniczego rodu d'Este, zaś w celu jej umocnienia Pan (Signore) Ferrary Fresco d'Este oddał miasto i siebie w lenno papieżowi Klemensowi V. O ile w tym momencie uzyskał pewne zewnętrzne umocowanie dla swojej władzy, ale w kolejnych stuleciach przyniesie do rodowi mnóstwo problemów. 

Szliśmy więc od strony pomnika Savonaroli pod Palazzo Municipale, czyli Ratusz, który pierwotnie służył Estom jako siedziba i łączył się z Zamkiem. Nad jego bramą, zwaną Volto del Cavallo, uwagę przyciągają konne posągi markiza Nicolo III i księcia Borso I wykonane przez artystów sprowadzonych z Florencji: Antonio di Cristoforo, Nicolò Baroncelli, Meo di Checco (Bartolomeo di Francesco) i in., w tym Leon Batiista Alberti. 

Estowie, mimo, że nie ulegało już wątpliwości kto sprawuje pełnię władzy nad miastem, dbali o pozory zachowania tradycji, niczym cezarowie w starożytnym Rzymie, dlatego rada savich działała przez cały czas. Zresztą nawet w systemie władzy scentralizowanej pewne elementy samorządu są po prostu wygodne dla samych władców. Podziwialiśmy więc budynek będący historyczną siedzibą urzędu miejskiego, ale chcieliśmy przede wszystkim wejść do katedry pw. św. Jerzego Męczennika, gmachu zaprojektowanego w stylu romańskim, ale od samego początku zawierającego elementy gotyckie. Dzwonnice kościoła zaprojektował sam Leon Battista Alberti. Niestety, tak jak zresztą informował napis na mapie w maps.google.com, katedra była zamknięta. Jej front zasłaniało ogrodzenie, jakie zwykle stawiają budowlańcy na czas jakiegoś większego remontu. Pomyśleliśmy sobie, że może obejdziemy ją dookoła i znajdziemy jakieś tylne, albo boczne wejście. Okazało się, że jak to już widzieliśmy w kilku włoskich miastach, musimy obejść nie tylko katedrę, ale też domy, które przylgnęły do niej na przestrzeni dziejów. Prawdopodobnie Włosi nie przejmowali się zbytnio tym, że psują estetykę bryły kościoła obudowując go, miejscami całkiem szczelnie, sklepikami i kamieniczkami. Obeszliśmy więc nie tylko samą katedrę, ale cały kwartał, żeby wrócić na Piazza del Municipio nie znalazłszy wejścia do jej wnętrza. 

Było już ok. trzynastej, co oznaczało, że nadszedł czas na pranzo. W tym punkcie mój pomysł zrealizowano bez sprzeciwu, ponieważ już poprzedniego dnia wieczorem znalazłem Hostarię Savonarola z daniami typowymi dla kuchni ferraryjskiej i tylko ferraryjskiej! Dziwiła mnie tylko nazwa lokalu -- nie, nie nazwisko Savonaroli, bo każdy ma prawo mieć różne dziwne upodobania -- ale "hostaria", a nie, jak by się można było spodziewać "osteria". 

Przypomniał mi się artykuł, jaki czytałem jeszcze przed naszymi pierwszymi wakacjami we Włoszech, czyli w roku 2011. Autor (a może autorka? nie pamiętam) tłumaczył, że jak się idzie do ristorante, to będzie drogo, bo to lokal dla bogatych turystów. Jeżeli chcemy zjeść dobrze i taniej, należy poszukać miejsc, gdzie jadają miejscowi Włosi, a wtedy będą to trattorie (tańsze niż ristoranti) i najtańsze osterie przypominające nasze bary mleczne, ale za to z pysznym jedzeniem, na które wydamy bardzo niewiele. Tak sobie później pomyślałem, jak wielką mamy skłonność do "naukowej" systematyzacji, jak to bardzo lubimy sobie coś poukładać w głowie w zgrabny hierarchiczny system, gdzie każdy element ma swoje miejsce. Byłoby oczywiście łatwiej orientować się po tych nazwach, tylko, że prawda jest taka, że rzeczywistość jest zupełnie inna! Nazwy ristorante, trattoria i osteria nie mogą być traktowane jak peerelowskie kategorie lokali gastronomicznych! Miejsca o bardzo podobnych standardach mogą nosić każdą z tych nazw! Można trafić na trattorię, gdzie ceny będą wyższe niż w ristorante, a można też trafić na osterię, której standard i ceny w niczym się nie będą różnić od ristorante czy trattorii. Piękny teoretyczny model możemy więc włożyć między bajki, co nie znaczy, że jak nas nie stać na drogi lokal, nie powinniśmy sobie poszukać tańszego, bo to jest jak najbardziej możliwe, tylko to wcale nie musi być osteria. Co zaś do hostiarii, to po prostu taka bardziej archaiczna wersja wyrazu osteria, taka trochę bardziej nawiązująca do łaciny, w której występowało jeszcze "h".

Tymczasem jeden ze stojących na placu kelnerów dostrzegł naszą intencję wstąpienia do Hostarii Savonarola, podszedł do nas i zaprowadził do środka, gdzie wskazał nam wolny stolik. Lokal z całą pewnością nie wyglądał na tani "bar mleczny," ale ceny nie odbiegały od standardów, z jakimi się już zetknęliśmy w Trydencie czy Vicenzie. Mieliśmy szczęście, bo reszta miejsc była już zajęta. Musieliśmy trochę poczekać na kartę. W międzyczasie obserwowałem pracę kelnerów i barmanów. Ruch w tej restauracji przypomniał mi to, o czym pomyślałem już sobie sącząc drinka wieczorem w restauracji hotelu "Vela" w Trydencie. Jeżeli ktoś krytycznie nastawiony do Włochów wśród ich wad wymieni lenistwo, to jestem gotów z kimś takim stanąć na udeptanej ziemi. Trzeba bowiem widzieć włoskich kelnerów i kelnerki w pracy! Ci ludzie nie mają ani jednego momentu przerwy, a uwijają się w z tacami z jedzeniem w tempie zawrotnym! We włoskim lokalu gastronomicznym o pewnej popularności o lenistwie mowy być po prostu nie może! 

Nie musiałem się długo zastanawiać nad wyborem, bo to, co zechcę zjeść w Ferrarze wiedziałem już przed wyjazdem z Polski. Wiedziałem z filmów na YT, że ferraryjską specjalnością jest salama al sugo najczęściej serwowana z ziemniakami puree. Do dziś zachodzę w głowę jak akurat do Ferrary trafiła moda na ziemniaki w tej formie, bo przecież miasto to leży jednak w sporej odległości od kulturowych wpływów niemieckich, ale nie był to w tym momencie jakiś problem, którego rozstrzygnięcie nie cierpiało zwłoki. Nadal zresztą nie jest, choć nie wykluczam, że kiedyś temat zgłębię. Jola i Agnieszka za moją radą wzięły pierożki (cappellaci) nadziewane dynią, a Jarek tagliatelle al ragu, czyli makaron-wstążki z sosem bolońskim.

Przyznam, że miałem pewne obawy, czym może być ta salama al sugo. Bałem się rozczarowania, że może będzie w smaku przypominało naszą kaszankę (którą swoją drogą lubię, ale we Włoszech chciałbym zjeść coś innego), ale na szczęście smak tej potrawy bardzo mile mnie zaskoczył. Starsza kelnerka, która przyjmowała zamówienie, ostrzegła mnie, że smak tej potrawy może być "mocny". Nie był jednak wcale jakiś bardzo pikantny, a przede wszystkim, o ile mnie smak nie zwodził, winny! Kawał grubej kiełbasy prawdopodobnie dusił się długo w winie i przyprawach, ale to też kiedyś będę musiał dokładnie sprawdzić. To było pyszne! Oczywiście nie byłbym Polakiem, gdyby do mięsa z ziemniakami nie brakowało mi jakieś surówki (pasowałaby z kiszonej kapusty), buraczków albo jakiejś sałaty z winegretem, ale niestety Włosi w ten sposób swoich dań nie serwują. Ziemniaki były po prostu ziemniaczane, czyli dobre, ale pospolite. Salama al sugo za to okazała się potrawą o oryginalnym smaku, którego dotąd nie znałem. Byłem tak usatysfakcjonowany, że zapomniałem o swojej frustracji sprzed kilku godzin. 

Nasze żony bardzo sobie chwaliły pierożki z dynią, też specjalność ferraryjską. Myślę, że Jarek też był zadowolony. Hostaria Savonarola okazała się strzałem w dziesiątkę. Po uiszczeniu rachunku usatysfakcjonowani i z nową energią ruszyliśmy w kierunku kolejnych punktów w mieście książąt d'Este. 






Agnieszka na Lo Scalone d'Onore przy Palazzo Municipale







Muzeum diecezjalne








Tagliatelle al ragu (bolognese)
Cappellacci al zuca (pierożki z dynią)
Salama al sugo



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz